Kalendarz zawodów
2010
2011

Osi±gnięcia sportowe
Polacy
Skarpa '01-'10
Skarpa '10
Skarpa '09

Aktualności 2010
Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień

Relacje
Zawody
Skały
Wyniki i Pozostałe

Zawody UKSów
Informacje
Harmonogram
Wyniki

Media
Zdjęcia
Filmy

Prowadzone zajęcia

O ścianie
Regulamin
Lokalizacja
Wygląd i wyposażenie

Relacje ze skał
Wyjazd zimowy 12-15 styczeń 2006.
Przej¶cie "ile się da" Polskiej Czę¶ci Grani Tatr Zachodnich.

Uczestnicy:

1. Karbowiak Marek.
2. Pawłowski Paweł.
3. Rola Mariusz.
4. Wesołowski Wojciech.

Od pocz±tku zimy obserwowałem pogodę i warunki w Tatrach (niektórzy się z tego nabijaj±, ale ja wiem swoje i jako¶ dwie zimy pod rz±d trafiłem na idealne warunki). Gdy obserwacje i prognozy potwierdziły, że warunki będ± dobre, szybko telefony, rozmowy i decyzja. Zaklepali¶my wolne na pi±tek 13 stycznia i 12 wieczorem wyjazd. Wyjechali¶my z Lublina o godzinie 18:50 i po emocjonuj±cej podróży o 23:30 byli¶my na miejscu. (styczeń, drogi oblodzone... czas przejazdu 380km - 4,40h). Szybkie uzupełnienie zapasów w sklepie 24h w Zakopcu, rozmowa z jakimi¶ pijaczkami i pojechali¶my do znajomego górala na nockę. Potem piwko, przegl±d zabranych rzeczy (odłożyłem mał± reklamówkę rzeczy, które uznałem za zbyteczne - minimalizacja wagi plecaka).



Pobudka około 6 rano żeby zd±żyć na pierwszy autobus do KuĽnic (niestety dzi¶ nie pamiętam o której). Chłopaki trochę *** na mnie bo całe Zakopane we mgle, a miała być "lampa". Jest ponuro i niezbyt przyjemnie. Gdy docieramy do KuĽnic już kilkana¶cie osób czeka w kolejce do kolejki linowej. Stajemy i my. Otwieraj± drzwi, kasa i pierwsz± kolejk± jadę Wojtek i ja, Paweł i Marek załapali się na drug±. Po przesiadce w My¶lenickich Turniach jedziemy w górę i nagle wychodzimy ponad mgłę i chmury, niesamowity widok, Zakopanego nie widać w ogóle, nad nami czyste niebo, wschodz±ce słońce.... rewelacja.

Na Kasprowym jemy ¶niadanko, zakładamy zimowe ubrania, fotki i w drogę. Idziemy w stronę Goryczkowych Czub (1913 m.n.p.m.), jeste¶my sami, dopiero na Przełęczy pod Kondrack± Kop± (1863 m.n.p.m.) spotykamy dwóch typków, którzy id± w przeciwnym kierunku. Potem Kondracka Kopa (2005 m.n.p.m.), Małoł±czniak (2096 m.n.p.m.), Krzesanica (2122 m.n.p.m.) docieramy na Ciemniaka (2096 m.n.p.m.). Ten odcinek grani jest bardzo łatwy, ale daje trochę nogom popalić. Na Ciemniaku chwila na telefony do znajomych, czekolada, łyk herbaty i dalej przez Stoły (1956 m.n.p.m.) na Tomanow± Przełęcz (1686 m.n.p.m.). Ten odcinek jest najtrudniejszy spo¶ród całej Polskiej czę¶ci Grani Tatr Zachodnich (podobno jak s± złe warunki idzie się z lotn± asekuracj±). My z Pawłem odżyli¶my, wreszcie trochę skał, kominek kilkumetrowy, ostra grań itp. Gdy docieramy na Tomanow± Przełęcz Paweł koniecznie chce i¶ć dalej na Tomanowy Wierch. Jest już póĽno wybijamy mu ten pomysł z głowy. Robię efektowny dupozjazd z przełęczy. Nie jest bardzo stromo, ale dobrze sprasowany ¶nieg pozwala na rozwijanie szybko¶ci jak± bardzo lubię.... jest ciepło w tyłek od tarcia. Paweł widz±c to też siada i w dół. Jedzie kawałek potem zatrzymuje się i woła do mnie że przeszkadza mu czekan, nie namy¶laj±c się długo rzuca go w moj± stronę, czekan obraca się w powietrzu, robię unik i czekan wbija się w ¶nieg z 50cm od moje głowy.... no cóż . Dochodzimy do granicy lasu powoli słońce znika za horyzontem. Nie wiadomo gdzie jest droga do schroniska, jeste¶my sami, żadnych ¶ladów. Idziemy przez las na "nosa" po kilku km zaczynamy się troszkę denerwować, chłopaki wyci±gaj± mapę i się zastanawiaj±, odł±czam się i idę kilkaset metrów w prawo przedzieraj±c się prze połamane drzewa. Słyszę niezbyt cenzuralne słowa pod moim adresem ale trudno, co¶ mnie gna do przodu. Po kilkunastu minutach widzę ¶lady, jeszcze trochę i s± ¶lady nart. Wołam chłopaków, humory wracaj±, teraz jak po sznurku do schroniska. Wpadamy do schronu na Ornaku koło 19:30 (o 20 zamykaj± kuchnię!!!, co za ¶wiat). Prosimy o wrz±tek i robimy herbaty do termosów, zupki itd. Znów wrz±tek itd. Kto¶ w kuchni wkurza się na nas... jak się okazało wzięli¶my 11 dzbanków wrz±tku na 4 chłopa!!! NieĽle nas odwodniło. Zmęczeni bierzemy klucze idziemy do pokoju, prysznic pogawędka, nocna wizyta typa z psem. Budzimy się rano a tu kto¶ podwędził koce. Jak się okazało to ten go¶ciu w nocy, spał na ławce na korytarzu (niezły patent na darmowe spanie w schronach gdzie nie bardzo obsługa interesuje się mieszkańcami). Przyszedł rano, jaka¶ znajoma mi gęba po krótkiej rozmowie już wiem spotkałem go w Moku w styczniu kilka lat temu (wtedy gdy lawina zabiła 8 osób pod Rysami).



Rano jest problem ze ¶niadankiem. Wytłumaczcie mi, co to za schronisko gdy kuchnię otwieraj± z łask± o 8 rano? Przecież w góry wychodzi się wczesnym rankiem. Idę od strony zaplecza i wchodzę do kuchni, co zostało niezbyt miło przyjęte przez obsługę, po krótkiej wymianie zdań i o tym co ja my¶lę na ten temat dostaję dwa dzbanki wrz±tku. Robimy szybkie ¶niadanko (potem ta jedna kanapka miała nieprzyjemne dla mnie skutki), herbatę w termosy. Bierzemy niezbędny sprzęt i wychodzimy. Idziemy szybko na Iwaniack± Przełęcz (1459 m.n.p.m.), tam fotki spotykamy typa który przyszedł od Chochołowskiej i do góry na Ornak (1854 m.n.p.m.). Podej¶cie na Ornak daje w ko¶ć, zbyt szybkie tempo. Na górze jest już ok., ¶nieg sprasowany "beton" idzie się szybko i przyjemnie. Na końcu grani Ornaku koło Siwej Przełęczy (1812 m.n.p.m.) znajdujemy czyj¶ namiot. My¶limy że fajnie byłoby się tu przespać kiedy¶ innym razem. Idziemy na Gaborowa Przełęcz (1959 m.n.p.m.). Nasz cel Bystra najwyższy szczyt Tatr Zachodnich widać jak na dłoni. Idziemy grani± w lewo dochodzimy na Bystr± Przełęcz (1953 m.n.p.m.), gdzie leż± czyje¶ plecaki i kijki. Idziemy do góry na Błyszcza (2159 m. npm.) jest stromo i czasem bardzo twardo, mimo to nie zakładamy raków. W połowie drogi do wierzchołka Błyszcza spotykamy wła¶cicieli plecaków i namiotu. Wracaj± z Bystrej, opowiadaj± o nocy spędzonej przy -25 st.C. Pytaj± nas gdzie ¶pimy, jako¶ trudno im uwierzyć, że chcemy przed noc± zd±żyć do schronu (nie mówili¶my im że Bystra (2248 m.n.p.m.) nie jest jedynym celem, że potem idziemy w stronę Tomanowego Wierchu). Maj± na sobie markowy sprzęt: ubrania, buty, raki, czekany - przykasieni go¶cie. Docieramy do Błyszcza, już widać Bystr±. Przyspieszam kroku chcę być pierwszy (niezły ze mnie egoista). Nogi mdlej±, czasem idę na czworaka, to co wydawało się szczytem okazuje się przed-wierzchołkiem....Jeszcze trochę wysiłku i jestem na szczycie (musiałem potem odpokutować moj± głupi± ambicje). Na szczycie fotki, piękne widoki, totalna lampa, rewelacja. Jemy po kanapce (za mało wzięli¶my żarcia). Z 15 minut odpoczynku i w dół. W dół z Pawłem idziemy bardzo szybko, zbiegamy po stoku, robimy dupozjazdy, na Pyszniańskiej Przełęczy (1788 m.n.p.m.) jeste¶my do¶ć szybko, jestem pełen optymizmu, decydujemy i¶ć dalej na Kamienist± (2121 m.n.p.m.). Podej¶cie na Kamienist± daje mi tak w ko¶ć, że szybko tracę dobry nastrój, brak odpowiedniej ilo¶ci pożywienia tego dnia daje znać o sobie. Normalnie wszedłbym na górę w jakie¶ 40 minut, teraz walka z każdym krokiem. Dziesięć kroków i odpoczynek, znów 10 itd.. w końcu padam na kolana, jestem zdziwiony, nogi nie chc± i¶ć. Wyjmuję czekoladę i herbatę, 5 minut odpoczynku i dalej. Gdy wchodzę na szczyt Paweł patrzy na mnie i mówi że wygl±dam jak trup, jest mi niedobrze. Znów reszta czekolady i herbata, powoli jest lepiej. Dzi¶ wyżej już nie będziemy, to polepsza humory. Decydujemy że dalej w stronę Tomanowego Wierchu już nie idziemy, schodzimy na Kamienist± Przełęcz i wybitnym Dolińczańskim Grzbietem schodzimy w dół. Zaszło już słońce, dziwny spokój i cisza dookoła, jest pięknie, robimy zdjęcia z czerwonym niebem... czołówki na głowy i dalej. Czuję się dużo lepiej lubię szybko schodzić. Dochodzimy do granicy lasu, idziemy na wyczucie patrz±c na gwiazdy i szczyty. Las daje w ko¶ć pod ¶niegiem leż± powalone drzewa, torowanie wymaga dużego wysiłku, ci±gle zapadam się po pas, przewracam, po którym¶ upadku kijek nie wytrzymuje i łamie się, trudno miały już kilka lat i wiele za sob±. Dochodzimy do dna doliny, znów niepokój i nerwy. Noc już panuje wszędzie, idziemy dalej. Znajdujemy w końcu ¶lady nart, idziemy po nich do¶ć długo. Robimy przystanki, w końcu drzewa robi± się coraz rzadsze i gdzie¶ między nimi widać ¶wiatło, w końcu schronisko, na szczę¶cie zd±żyli¶my - kuchnia jeszcze czynna przez 15 minut.

Byłem tak głodny, że zamówiłem zupę pomidorow± i fasolkę po bretońsku, które jeszcze były w menu. Zjadłem to wszystko w szybkim tempie popiłem piwem i .... nagle ból brzucha... 2 godziny męczarni, wizyty w WC. Niby człowiek zdaje sobie sprawę, że tak nie wolno a póĽniej powiela nadal ten sam bł±d. Chłopaki wykazali większ± wstrzemięĽliwo¶ć, a może maj± bardziej odporne układy pokarmowe. Znów prysznic, wyrko i nocka tym razem bez wizyt. Rano ¶niadanie i marsz w stronę cywilizacji (trzech dni z rzędu tak bez przygotowania i tak by¶my nie dali rady, więc wracamy). W Zakopanym obiad, krótki spacer po sklepach ze szpejem. Po czym odbieramy samochód i znów droga do domu tym razem 4,20h.

Lubię takie krótkie skuteczne wyjazdy, maj± jak wszystko wady i zalety. Największ± wad± jest brak czasu na "rozchodzenie" się tylko od razu "uderzanie" w górę, takie tempo wytrzymuje się w moim przypadku dwa dni, ale takie życie. Do końca zimy nie było już ani jednego dnia takich warunków jak wtedy, gdy utrzymywały się przez 6 dni. Takie s± góry, drugi wyjazd zimowy nie doszedł do skutku. Plany były takie, że styczniowy miał być dla treningu, a w marcu mieli¶my zrobić co¶ poważniejszego - jaki¶ kawałek Grani Tatr Wysokich... może w przyszłym roku.

Mariusz Rola

Zdjęcia


© Wszelkie prawa zastrzeżone SkarpaWspin 2005

Ostrzeżenie
Sporty propagowane w tym serwisie mogą być niebezpieczne dla życia lub zdrowia. Twórcy nie biorą odpowiedzialności za ewentualne wypadki zaistniałe podczas ich uprawiania.
SkarpaWspin




perkoz